Piątkowy dzień się zaczął wspaniale - słoneczko, ptaszki ćwierkały, MZta odpaliła z pierwszego pychu... czego chcieć więcej?
Ruszyłem do roboty na 9, i jak zwykle rano przekonując się o przewadze motocykla nad puszkami, mijałem je nucąc sobie słynny motocyklowy szlagier Dżemu...
Cośtam kurde stukało, nie wiedziałem, czy to dalsze skutki skopanego kopniaka, czy zębatka.
Czerwone przy Rondzie ONZ. Zielone - jedynka, gaz... gówno. Daje gaz, puszczam sprzęgło, silnik wyje, a ja nie ruszam.
"Kurde, podśpiewując wykrakałem!!1 Wrr! Hmm... Sprzęgło? Skrzynia poszła? WTF?" - zastanawiałem się spychając złoma pomiędzy trąbiącymi puszkami. Zobaczyłem znów znany mi widok, czyli burdel w okolicach zębatki. "No tak - zębatka". Po paru próbach reanimacji jej w ciągu całego lipca w końcu padła na dobre.
Do pracy dojechałem tramwajem, a po robocie przypchałem sprzęta pod dom i poleciałem szybko po nową zębatkę do sklepu na Nowolipki, ledwo doń zdążając.
Tego dnia już nic nie zrobiłem, zabrałem się za to w sobotę rano wraz z Przemkiem, który zdeklarował się pomóc. Nie mogłem ze starej zębatki wyciągnąć łożyska (oraz innych pierdolników) i doszedłem do wniosku, że kupię nowe (koszt nie tragiczny, a jak tyrać to raz a dobrze) oraz nowy łańcuch, bo stary już tez wyjechany i przy nowej zębatce mógłby w szybkim czasie dokończyć żywota. Po powrocie ze sklepu zabraliśmy się za robotę. Poniżej porównanie nówki do starej "piły tarczowej" :)
Ruszyłem do roboty na 9, i jak zwykle rano przekonując się o przewadze motocykla nad puszkami, mijałem je nucąc sobie słynny motocyklowy szlagier Dżemu...
Cośtam kurde stukało, nie wiedziałem, czy to dalsze skutki skopanego kopniaka, czy zębatka.
Czerwone przy Rondzie ONZ. Zielone - jedynka, gaz... gówno. Daje gaz, puszczam sprzęgło, silnik wyje, a ja nie ruszam.
"Kurde, podśpiewując wykrakałem!!1 Wrr! Hmm... Sprzęgło? Skrzynia poszła? WTF?" - zastanawiałem się spychając złoma pomiędzy trąbiącymi puszkami. Zobaczyłem znów znany mi widok, czyli burdel w okolicach zębatki. "No tak - zębatka". Po paru próbach reanimacji jej w ciągu całego lipca w końcu padła na dobre.
Do pracy dojechałem tramwajem, a po robocie przypchałem sprzęta pod dom i poleciałem szybko po nową zębatkę do sklepu na Nowolipki, ledwo doń zdążając.
Tego dnia już nic nie zrobiłem, zabrałem się za to w sobotę rano wraz z Przemkiem, który zdeklarował się pomóc. Nie mogłem ze starej zębatki wyciągnąć łożyska (oraz innych pierdolników) i doszedłem do wniosku, że kupię nowe (koszt nie tragiczny, a jak tyrać to raz a dobrze) oraz nowy łańcuch, bo stary już tez wyjechany i przy nowej zębatce mógłby w szybkim czasie dokończyć żywota. Po powrocie ze sklepu zabraliśmy się za robotę. Poniżej porównanie nówki do starej "piły tarczowej" :)

Robota przeciągała się dość znacznie z powodu łańcucha. Omyłkowo kupiłem ETZtkowy (bo kupowana zębatka musiała byc od tego modelu), a przecież w ETZ tylny wahacz jest dłuższy niż TSkowy, dlatego łańcuch też taki jest - dokładnie o 3 ogniwa. Już chcieliśmy po dziadowsku (gumóweczką, a co ;] ) skracać nowy łańcuch, ale w końcu żeby zaoszczędzić czas założyliśmy stary.
Ciekawe kiedy on tez pójdzie do krainy miłości... ;)
Fotek parę z roboty:
sypie ci się ten sprzęt a ty nie dajesz za wygraną , trzymaj tak dalej powodzenia
OdpowiedzUsuń